Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1334

Ta strona została przepisana.

bie zupełne zaufanie, lecz potrzeba godziny czasu tam i nazad do zamku... i ileż to myśli może przesunąć się w głowie... pozostań przeto z nami... Franuś zaniesie list, który napiszesz do margrabiego.
— List — powtórzył Hiven — czyż podobna pisać tutaj?
Robert pokazał na światełko błyszczące pośród kasztanów.
— Chata Benedykta posłuży nam za kancelarję.
— Zdaje się że nie potrzebujemy świadka naszéj czynności.
Byli o 50 kroków od chaty. Bibandier sunął pomiędzy krzakami i niebawem wrócił.
— Biedny stary nie będzie nam przeszkadzał — zawołał z daleka.
— Czy umarł?
— Wejdźcie... jesteśmy panami chaty.
Weszli do chaty oświetlonej łuczywem tlejącém przy tapczanie.
Benedykt leżał na wznak z żałożonemi na krzyż rękami, z otwartemi i wrytemi oczami.