Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1339

Ta strona została przepisana.

ce, Pontales zaś odpowiedział machinalnie na tę szyderczą uprzejmość.
— Zapewne panowie — wyjąkał — zmusiliście Hivena, ażeby mi naznaczył tę schadzkę?
— Gdybyś nam był pozostawił pałac Penhoela, drogi margrabio — rzekł Robert — nie bylibyśmy zmuszeni przyjmować pana w téj chacie... ah! pan postąpiłeś z nami po mistrzowsku... żandarmy... wyciągi z bióra policyi... wszystko to udało się wybornie... lecz chciéj pan usiąść... mamy bowiem z sobą wiele do mówienia.
Pontales usiadł na ławeczce.
— Wspomniałeś pan o swoim synie... był to hoży młodzieniec... żył szumnie w stolicy... Odebrałeś pan od niego list wczoraj... lecz ja mogę udzielić mu o nim świeższych wiadomości...
— Czyś go pan widział?
— Mój Boże! nie wiem jak to panu powiedziéć... jednakże jest to smutny wypadek...
Margrabia był ojcem, zaczynał się niepokoić.