Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/134

Ta strona została przepisana.

Koń sunął cwałem, gdy jeździec z całego gardła objawiał wieść złowrogą:
— Woda!.. woda!... woda!...
Penhoel stanął przed chatą przewoźnika której drzwi były z wewnątrz zamknięte.
— Benedykcie — zawołał — Benedykcie!... wstawaj!
Głos chrapliwy odpowiedział z chaty:
— Założyłem dwie nowe zapory do wielkiego promu i łańcuch do małego... niemasz się P. czego obawiać o swoje Penhoela.
— Otwórz! — odrzekł Penhoel — są tam ludzie na drugiej stronie, na drodze Redońskiej..
— Tak, tak — pomruknął spokojnie przewoźnik — nie jestem jeszcze głuchy i słyszę dobrze jak wrzeszczą... — lecz słyszałem także trąbę gońca... potrzeba być opętanym ażeby odczepiać prom w tej chwili.
Stryj Jan miał słuszność. Penhoel był w gruncie dobrym, i głos nieszczęśliwego dochodził do jego serca.
Wstrząsnął drzwiami z gniewem:
— Otwórz! — zawołał rozkazującym tonem,