Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1340

Ta strona została przepisana.

— Wiadomo panu — rzekł Amerykanin — że kto jest młody... odważny... drażliwy... może mieć pojedynek...
— Pojedynek!
— Tak, pojedynkował się ze starszym Penhoelem...
Margrabia powstał, jakby był poruszony iskry galwaniczny; prawnik naśladował go.
— Ze starszym Penhoelem!... tym który się ztdą oddalił przed 20 laty?... czy rzeczywiście mówisz o Ludwiku Penhoel?...
Na to imię, przytłumione westchnienie dało się słyszéć od strony tapczana.
Makreofal zachwiał się na nogach, mówiąc tłumionym z przestrachu głosem.
— Umarły przebudził się!...
Bibandier i Błażéj zbledli, Robert zaś wzruszył ramionami.
— Gdy żyjący zechcą — przemówił zwolna — umarły powtórnie zaśnie...
Wszyscy spoglądali z trwoga na tapczan.
Stary Benedykt jakby chcąc zaprzeczyć téj pogróżce, poruszył się i podniósł na tapczanie.
— Dziś!... — odezwał się grobowym gło-