w dniu, w którym twój syn poległ z jego ręki, Ludwik odbył cztery pojedynki.
Mój biedny syn... lecz on nie umarł... i w jego wieku można się z rany wyleczyć...
żałuję mocno, że zaszły pomiędzy nami nie porozumienia — dodał przybierając dobroduszną postać — wierzajcie mi, że po pierwszém zadziwieniu, rad jestem że was oglądam.
Robert podał mu rękę.
— Otóż to, co się nazywa mówić — rzekł — tém bardziéj, że nie powątpiewam o jego szczerości.
— Ponieważ tak jest... a więc najprzód ci powiem, żeśmy przywieźli z Paryża Remigeusza i żonę jego.
— Ah! więc to pan ich z sobą przywozisz?
— Oczywiście... potrzeba mi było broni przeciw pańskiéj przebiegłości... Jakkolwiek bądź Penhoel posiada potrzebne fundusze na wykupienie dóbr... otóż nie ukrywam tego przed tobą: że gdy Penhoel powróci do pałacu, to pan będziesz wkrótce zmuszony do ustąpienia z zamku...
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1344
Ta strona została przepisana.