Na honor mówię, że żyję, i wiedzy o twéj życzliwości ku sobie... lecz co jest najciekawszém, że Ludwik Penhoel dowiedział się przez nie o swéj rodzinie... on je kocha do szaleństwa... i jeżeli przeprawi się przez rzekę Oust, dowiesz się o nim bardzo prędko...
— Oto jeden akt — rzekł Makroefal.
Robert spojrzał na pismo.
— Dobrze... przepisz pan.
Hiwen zabrał się do pracy.
— Lecz powiedz mi pan przecie — zapytał Pontales — z jakiego względu podpisanie téj umowy przezemnie, mogłoby mnie zabezpieczyć?
— Za kwadrans — odpowiedział amerykanin — Remigeusz stanie przy przewozie...
mamy broń z sobą i sztylet dla ciebie...
— Dla mnie?
— Tak... gdyż tą raza każdy z nas musi mieć czynny udział. Jest nas pięciu, bo i pan Hiwen raczy nam dopomódz.
— Jestem człowiekiem spokojnym...
— Nic to nie znaczy... będziemy mieli kilku przeciwników być może.
— Ludwika Penhoel? — wyjąkał Pontales.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1347
Ta strona została przepisana.