Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/141

Ta strona została przepisana.

Woda była gwałtownie wzburzoną, potrzeba było całej zręczności i siły młodzieńczej aby wskoczyć na statek unoszony prądem.
— Przez lat sześćdzięsiąt jadłem chleb Penhoelów — szeptał ze smętném ukorzeniem przewoźnik — niech Bóg mnie zachowa od potępienia duszy... mogę poświęcić synowi pana mego biedne stare moje ciało...
Na godzinę przed zmierzchem, młody Robert de Blois i jego koniuszy Błażej opuścili oberżę pod uwieńczonym baranem. Pan Géraud ze zdjętym kapeluszem i z fajką w kieszeni odprowadził ich o pięćdziesiąt kroków od domu.
— Jutro się policzymy — rzekł Robert.
— Co się tycze tego — odpowiedział oberżysta — jutro, czy za rok, jak pan zechcesz... co zaś do młodéj damy, bądź pan pewny że będzie tak uważaną jakby była córką królewską.
— Bardzo dziękuję... i do widzenia.
— Szczęśliwej podróży!
Oberżysta ukłonił się z uszanowaniem, a