Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/160

Ta strona została przepisana.

Robert wziąwszy latarnię poszedł się przypatrzéć bandytom, którzy rzeczywiście byli tylko kolkami zasadzonemi wzdłuż drogi i odziane łachmanami.
— 1 nie módz się wyżywić przy tak żywjé wyobraźni! — pomruknął Błażej; — są ludzie nie mający szczęścia...
— Zdawało mi się że te strony powinny być korzystne dla tego rodzaju przemysłu.. mówiono mi tyle o ułanach.
— Ja i Medor jesteśmy ułanami — odpowiedział Bibandier — są wprawdzie inni, to jest za bagnami Glenak... lecz to są wymokłe kury które nic nie znają... chciałem się do nich zaciągnąć.... lecz trudna rada.... a teraz szukają mnie wszędzie i chcą zamordować pod pozorem że im psuję reputacyę. Nie zabijam przecież nikogo, ponieważ moja fuzja jest to gałęź z kasztanu.
— Nałóż fajkę biedny Bibandierku — rzekł Robert — i siądźmy na chwilę.
— Zaczekajcie, trawa jest zroszoną, pożyczę wam moich ludzi na siedzenia.
Ułożywszy łachmany ze swych udanych