— Gdzie mieszkasz? — zapytał Robert.
— Nie tak źle jakby się zdawać mogło... moglibyśmy się tam wszyscy pomieścić g.dybyście się do mnie przyłączyli.... mieszkam sam jeden w wiatraku... bardzo tam dogodnie.. oprócz kiedy deszcz pada
— Czy dach dziurawy?
— Nie... lecz wcale go nie ma... ale powiedzcież mi co osobie... cóż tu porabiacie?
Robert zamiast odpowiedzieć powstał i wytrząsnął popiół z fajki
— Zdaje mi się że deszcz kropi — rzekł.
— To nic... nie chcesz mi więc powiedziéć?
— Spodziewam że się zobaczemy... lecz do djabła... to się zanosi na burzę... daléj Błażeju, w drogę!
— W drogę... dokąd? — zapytał Bibandier; czy chcecie wziąść mnie z sobą?
Robert wskoczył zwinnie na siodło.
— Lepiej postąpimy — odpowiedział, — co do mnie, nie mogę znieść tego ażebym ciebie pozostawił w niedostadku... pozostało nam 7 franków, 50 centymów...
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/162
Ta strona została przepisana.