Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/163

Ta strona została przepisana.

— I podzielisz się ze mną! — wykrzyknął rozrzewniony Bibandier
— Dam ci wszystko.
Bibandier podał tylko rękę, tak dalece był odurzony tym wybuchem wspaniałomyślności.
— Ależ... — przemówił Błażej
— Milcz! — rzekł Robert; — podług mego planu powinienem być zrabowanym.
— Otóż przyjaciel! — zawołał ułan z uniesieniem; — jakże dawno nie widziałem sreberka... Amerykaninie! ty jesteś prawdziwym... daj mi twój adress, a przyjdę do ciebie na koniec świata.
Robert zaciął szpicrutą konia Błażeja i obaj puścili się kłusem Bibandier zebrawszy łachmany, ułożył je w zawiniątko i wziął pod pachę.
Dzięki hojności Roberta, mógł wyżywić swoją bandę przez tydzień.
— Otóż widzisz na co wyjść można — mówił p. de Blois do swego służącego — kiedy kto niema ułożenia... ten człowiek mógł przecież dojść do czegoś, lecz jakież jego obejście... Jeżeli nam się powiedzie dam mu na drogę do Paryża... chyba że się trafi ja-