Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/169

Ta strona została przepisana.

jenia jego sumienia, podzielać niebezpieczeństwo z swym panem.
Odkąd Penhocl zbliżył się do środkowego punktu powodzi, rozpaczliwa praca którą przedsiębrał i tysiączne szumy go otaczające, tłumiły krzyki rozpaczy nieszczęśliwych podróżnych.
Słyszał on w prawdzie wołania, lecz słabe, i te zamiast zbliżać zdawały się oddalać. Penhoel używał nadzwyczajnych wysileń dla wstrzymania lub zmienienia kierunku statku który płynął korytem Ustu a którego niemógł już zgruntować.
Pierwsza błyskawica która rozpruła obłoki, ukazała mu pałac i podwójny pagórek w oddaleniu oblane ze wszystkich stron zgubnym żywiołem.
Przestał robić tyką i nadstawił ucha. Krzyki rozpaczy nie dochodziły go więcéj.
Wtedy cisnąwszy tykę na dno promu, usiadł zniechęcony na burcie. Pot spływał mu z czoła, myśli jego mięszały się i utracił siły.
— Mój Panie — odezwał się spokojnie prze-