Ta strona została przepisana.
— A ja?... — szepnął mimowolnie Penhoel.
— Ty?... nim ciebie zabiją, potępię twoją duszę.
Nastąpiło milczenie w statku który pędził szybko niesiony wodą.
Penhoel zawstydził się samego siebie.
— Głupstwo — rzekł — weź tykę i kieruj statkiem.
— Rozkazujesz mi ich ocalić — rzekł Benedykt powolnym i przesadnym głosem.
— Rozkazuję ci.
— Raz?
— Tak.
— Po raz drugi?
— Tak.
— Po trzeci raz?...
Penhoel tupnął o dno spruchniałe statku:
— Sto razy! — zawołał — dozwalając chrześcijanom umrzeć bez ratunku pozostawionym jest to potępiać swoją duszę; ruszaj!...
Przewoźnik ująwszy szuflę do wylewania wody ze statku, robił nią jak wiosłem chcąc się wydostać z koryta rzeki gdzie tyka nie mogła zgruntować. Ciężki statek z trudno-