Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/180

Ta strona została przepisana.

mi obowiązanym... teraz role się zmieniły, i jestem zmuszony żądać jego gościnności która stanowi jedyną moją nadzieję.
Mnóstwo zapytań cisnęło się do Ust Penhoela, lecz się powściągnął odpowiadając:
— Gościnność Penhoela nie zawiodła nikogo, zaprowadziemy pana do zamku.
Prom przybił do portu kruczego. Penhoel dopomógł podróżnym przy wysiadaniu.
— Weź mnie pod rękę — rzekł do Roberta — droga jest przykrą. Benedykcie, prowadź drugiego.
— Za nic w świecie nie uczynię tego — odpowiedział przewoźnik, który się cofnął od Błażeja jak od zapowietrzonego.
Poszedł do swej chaty i odczepił małą latarkę zawieszoną przy drzwiach. Poczém powrócił do Penhoela i jego gości, którzy wstępowali zwolna na pagórek.
Zwróciwszy światło latarni na twarz Roberta a następnie na Błażeja, przyglądał się im w milczeniu przez chwil kilka.