— Zdrowie twoje, mój kochany gospodarzu — odezwał się Robert podnosząc do ust kieliszek — i po setny raz przyjmij moje dzięki... gdyby nie Ty, Bóg wie gdziebym się teraz znajdował.
— Dopełniłem tylko mego obowiązku — odpowiedział Penhoel.
— Przewoźnik pański był innego zdania — rzekł Robert z uśmiechem.
— Benedykt Haligan jest poczciwym człowiekiem — odezwała się Marta — wyratował wielu od śmierci... lecz jego umysł jest osłabiony... nasi wieśniacy mają przesądy cokolwiek dzikie.
Robert pochylił głowę z uszanowaniem.
— Jest to kraj szczęśliwy i błogosławiony — szepnął — w którym Bóg obdarzył serca możnych lekarstwem przeciw niewiadomości ubogich...
Lubo widzieliśmy Roberta na stopie koleżeństwa z Błażejem i Bibandierem, musiał jednakże bywać w lepszych towarzystwach, gdyż w potrzebie umiał przybierać obejście uprzejme i wykwintne. Być może w naszych pierwszych salonach stanowiących chlubę
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/188
Ta strona została przepisana.