Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/189

Ta strona została przepisana.

arystokratycznych przedmieść, ludzie światowi dostrzegliby może lekkich zboczeń w roli jego, lecz w pałacu Penhoela, obejście takie uchodziło za wzorowe i po każdym zdaniu, wznosiła się niejako podstawa jego wyższości.
Jeżeli kto doznawał niejakiego przymusu, to nie on bynajmniej, lecz raczej p. Penhoel. Co się tycze Pani, jej proste i szlachetne obejście wyrównywało przynajmniej całości drobiazgowych przyjętych zasad, stanowiących naukę światowy.
— Dobrze mi mówiono — mówił Robert — co znajdę w zamku Penhoel... Bo są ludzie wybrani których sława jest niższą od rzeczywistości... być może iż nie długo zabawię we Francyi... jakkolwiek bąć, widziałem to co inni szukają nadaremnie przez całe życie, dom prawdziwego szlachcica...
Penhoel zarumienił się z dumy.
Robert podał próżny talerz przez swoje ramie i Błażej go odebrał westchnąwszy.
Robert żywo się odwrócił
— Jak to! — zawołał z dobrocią — ty tu jesteś mój biedny chłopcze?
— Chciałem... — zaczął Błażej.