odezwał się Robert z żywością — ktoby mi przyniósł moją walizę.
Prawnik zanotował tę obietnicę i postanowił udać się nazajutrz o świcie na połów.
Robert mówił dalej z uśmiechem:
— Lecz nie należy nigdy liczyć na cuda i byłoby niedorzecznością uskarżać się na los...
Nie mogę tego powiedziéć iż nie żałuję summy utraconéj, albowiem jestem daleko od domu i położenie cudzoziemca jest dość drażliwe... lecz w końcu... jestem uboższym o kilka tysięcy dukatów i nic więcéj... martwić się o taką drobnostkę, byłoby to niegodném szlachcica... a teraz kochany gospodarzu piję twoje zdrowie.
Wszystko przemawiało za tym człowiekiem. Ostatnie wyrazy wymówił z szczerą wesołością.
To wskazywało najprzód wielki majątek, którym nikt nie pogardza; oprócz tego co sprawiało większe wrażenie na większéj części towarzystwa, to wskazywało prawdziwą wzniosłość duszy. Rzadko się zdarzy napotkać ludzi mówiących wesoło o znacznéj stracie.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/195
Ta strona została przepisana.