Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/200

Ta strona została przepisana.

się przyjrzéć twarzy Marty. Lecz p. de Blois w skutku przypadku lub być może rozmyślnie, zrobił podobneż poruszenie i pan Penhoel nic nie dostrzegł.
Inni przypomnieli sobie sen Blanki, która widziała Ludwika leżącego na trawie i bladego jak trupa.
Gdy Bobert de Blois zaczął mówić, wszyscy wstrzymali oddech ażeby go lepiej słyszéć mogli.
— Przynoszę dobre wiadomości... Ludwik de Penhoel którego jestem przyjacielem, zlecił mi uściskać swego brata i prosił abym zawiadomił go o innych członkach rodziny.
Najbieglejszy dostrzegacz nie mógłby określić przeciwnych uczuć które niejako strącały się na fizjonomii pana Penhoela; naprzód uniesienie powracającego przywiązania, wzruszenie żywe i szczere miłości braterskiej, następnie cóś oziębłego, nieufność i zmartwienie.
Czcigodny stryj ująwszy rękę Roberta ściskał ją ze łzami, ponieważ Robert powiedział: „jestem jego przyjacielem.“
On to zadał niezbędne zapytania, które winny pochodzić z ust pana zamku.