Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/203

Ta strona została przepisana.

— I do pana.
— A jeszcze... — rzekł Penhoel.
Robert zdawał się wahać. Oddech zatrzymał się w piersiach pani, dopóki p. de Blois nie odpowiedział nakoniec:
— Miałem tylko te dwa listy.
Lekki rumieniec wystąpił na blade policzki Marty. Jej powieki zadrżały i pod długiemi opuszczonemi rzęsami można było dostrzedz błyszczy łezkę.
Robert tak dalej mówił:
— Już jest późno i jestem bardzo znużony... z tém wszystkiém nie chciałem udać się na spoczynek, dopóki się nie przekonam czy mój drogi przyjaciel nie jest zapomnianym.
To czego byłem świadkiem rozradowało serce moje... spodziewam się że mój list w którym mu doniosę o bracie, stryju.... o wszystkich... — dodał zwracając się nieznacznie ku pani — uszczęśliwi go niewymownie... Teraz mój drogi gospodarzu, dozwól mi się oddalić, a nadto, jeżeli to nie będzie nadużyciem z mej strony, prosiłbym ciebie o chwilę osobnéj rozmowy.