Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/206

Ta strona została przepisana.

— Na zawsze... — szepnęła ze łkaniem młoda kobieta.
Starzec zdawał się wyszukiwać słów pocieszających, lecz niepodobieństwem było uspokoić jej boleść. Oparł na ręce swoje czoło obnażone i czekał.
— I jakaż groźna przyszłość... — dodała Pani z rozpaczy.
Stryj spojrzał na nią z niespokojnym wzrokiem.
— Czy wiesz — mówiła Marta — że się obawiam tego człowieka.
— Z powodu?
— Mówił do mnie po cichu... i wie być może.....
Starzec uśmiechnął się z ufnością.
— Ludwik ma szlachetne serce — rzekł — i są tajemnice które się tylko Bogu powierzają Było blisko północy gdy p. Robert de Blois rozłączył się z p. Penhoelem udając się do pokoju dlań przeznaczonego.
W sąsiednim gabinecie posłane było dla Błażeja który spał smaczno.