Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/244

Ta strona została przepisana.

Słońce zaszło i noc zapadła. Nie było księżyca na niebie jaśniejącém gwiazdami.
Montalt pogrążony w drzemaniu, widział suwających majtków około siebie podobnych do milczących cieni.
W tym zdało mu się że jeden z tych cieni wznosił się nad innymi, i wkrótce zniknął w ciemności.
Morze wydało głuchy odgłos.
Jednocześnie odezwały się wołania:
— Człowiek wpadł w morze!
Inni wołali
— Bretończyk! bretończyk!
Montalt powstał. Było to osobliwością dla tych którzy go poprzednio widzieli że tak rzec można pogrążonego w letargicznéj bezwładności, obecnie zaś podziwiali elastyczną budowę jego ciała.
Można go było porównać do pięknego lwa pustyni, który ocknąwszy się ze swéj gnuśności, rzucą się jednym skokiem, przesadzając ogromne przestrzenie.
Za nim kapitan wydał rozkazy w podobnéj okoliczności wykonać się mające,