Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/257

Ta strona została przepisana.

— Nie miałem żadnej nadziei, gdyż Blanka była jedyną dziedziczką majątku rodzicielskiego.. gdy ja nic nie miałem... nie badałem nigdy co się stanie w przyszłości. Widywałem ją, i byłem szczęśliwy.
— Gdybym posiadał wszystkie skarby świata takowe memu szczęściu wyrównaćby nie mogły.
— W mojej miłości mieściło się tyle szacunku, że ubóstwiałem Blankę jak anioła.
Wincenty miał głowę pochyloną na piersi, głos jego był drżący i łzy miał w oczach.
W twarzy Montalta nie widać było znudzenia. Dolegliwa myśl marszczyła jego czoło, opowiadanie Wincentego sprawiało mu widocznie przykre uczucie.
Majtek przeciągnął ręką po czole na którym wystąpiły krople potu.
— Nie mogę ci wyrazić milordzie — rzekł z niejaką opryskliwością — do jakiego stopnia przejęty byłem lękliwym szacunkiem... patrzeć na nią, wydawało mi się zuchwalstwem... i gdy we śnie dotykałem jéj rączki ustami, zimny dreszcz przebiegał w żyłach moich jak na wspomnienie zbrodni.
— Oh! Bóg musiał mi odjąć rozum... byłem