Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/268

Ta strona została przepisana.

Wszystkie te światła do zbytku rozsiane na szczycie pagórka, na którym wznosił się pałac, odznaczały tém wydatniéj otaczające przedmioty, i pogrążały w głębokiej nocy spadzistości tegoż pagórka.
Pionowa pochyłość prowadząca do portu kruczego była w zupełnéj ciemności.
Gałęzie kasztanów wydawały się wielkim czarnym kobiercem, około którego Ust toczył swe srebrne pasmo.
Stroma droga rzucała cień na podnóże pagórka; żaden odblask tam nie dochodził i zaledwie oddalone odgłosy uczty dochodziły jak szmer podziemny.
Pośród téj ciszy i ciemności, można było spostrzedz pośród gałęzi kasztanów, małe czerwonawe światełko, i słyszéć się dawały głuche jęki.
Światło i łkania pochodziły z chaty Benedykta Haligana, któréj drzwi były otwarte.
Żałosny to był widok, tak blisko hucznéj wesołości.
Wnętrze chaty przedstawiało się takim, jakie widzieliśmy w pierwszej części tego opowiadania: tapczan stał pomiędzy czterema