Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/270

Ta strona została przepisana.

wg przesadny wieśniaków. Już go się nie obawiano, lubo zawsze uchodził za czarownika, a sąsiędzi zapomnieli o drodze do jego chatki.
Konał samotnie, i powolnie. Gdyby nie córki stryja które codziennie przychodziły go odwiedzać, to upływały tygodnie a żadna inna ludzka postać nie przeszła progu jego chaty.
Czasami widząc je tak pięknemi i słodkiemi jak promień boskiéj pociechy, przewoźnik odzyskiwał uśmiech. Lecz były chwile, w których spuszczał powieki i posępniejsza boleść występowała na jego lica, których rysy wyrażały wtedy politowanie.
Modlił się z cicha i pośród téj modlitwy dziwaczne słowa wymykały się z ust jego. Zdawało mu się, że widział te dwie dziewice leżące w jednéj trumnie, gdyż zamiast błagać Boga o ich pomyślność na tym świecie modlił się za pokój ich dusz w wieczności.
I składał swe wychudłe ręce, przepowiadając nieszczęście wszystkim noszącym nazwisko Penhoelów.
Lecz stary Benedykt Haligan od dawna zwarjował; każdy o tém wiedział i mówił.