— I kaszmiry — odezwał się drugi.
— I djamenty — dodał trzeci.
— Wszystko to kosztuje — zauważyła p. Lebinihik — mój szal który dostałam w podarunku szlubnym, wart był 50 talarów chociaż nie był Indyjskim
— A przytém tyle ciężarów — odezwała się p. Kerbichel — jest to prawdziwy dom gościnny... jedzą i piją po całych dniach... pytam się czy to nie jest głupstwem żywić takiego darmozjada jak Roger de Launoy.
— I tego bazgracza, który tylko umie malować ściany — rzekł Romansik.
— Za pozwoleniem kochana siostro — przerwał braciszek Numa, który przy sposobności potrafił także być złośliwym — ci panowie nie są tu zupełnie tak bezpożyteczni jak mniemasz.
— Na cóż przecie są przydatni?
— Na cóż?...tego niewiem... lecz jeżeli mnie zapytasz komu...
— Ah, ah! — odezwały sie razem Eglantyna, Heloiza i Amaranta, uradowane z dowcipu brata.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/306
Ta strona została przepisana.