Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/307

Ta strona została przepisana.

Ponieważ nie wszyscy pojęli uszczypliwość tego dowcipu, Romansik dodał spuszczając skromnie wyżułkłe powieki z rzęs ogołocone:
— Mój brat chciał powiedziéć, że są potrzebni córkom stryja Jana...
Grom oklasków wice-hrabiów, głośny śmiech zgromadzenia. Ucinek był tego godny.
— Ah panno, panno! — zaczął poczciwy nauczyciel.
Lecz głos jego przytłumiony został donośnym śmiechem Kerbichela, który nie łatwo pojmując ucinek, okazywał głośne oznaki zadowolenia, zrozumiawszy o co rzecz idzie.
Numa-Baboin-des-Roseaux de l’Etang, podniecony powodzeniem jakie sobie zjednał, zapragnął nowego tryumfu.
— Czy mógłbym się dowiedziéć moje damy — odezwał się skromnie — komu pan Robert de Blois składa swoje hołdy, matce czy córce?
— Córce — odpowiedziała p. Kerbichel.
— Matce — odezwali się wice-hrabiowie.
— Wistocie, to jest pytanie — rzekła po-