— Opowiedz nam coś widział Franku? — mówił zacny oberżysta.
— Wszyscy przypatrywali się Loli — odpowiedział chłopiec — jakaż to piękna Pani! nie wiem co miała na szyi, lecz to świeci jak rozżarzone węgle... panowie i panie mówili, że za to możnaby kupić Nowy-las... w tém panienka krzyknęła... spojrzałem tam jak i inni, i widziałem jak leżała na ziemi... Przy niej stał p. Blois... gdy ją chciał podnieść... oh! trzeba było wtedy patrzęć jak pani biegła do niego... zdawało mi się że go chce udusić.
— Czy nic nie mówiła? — zapytał Géraud.
— Nie...lecz to jest pewnem, że ten p. Blois sprawił przykrość pannie Blance.
Szmer groźby powstał pomiędzy wieśniakami.
Ojciec Géraud potarł się po czole.
— Tak... tak... ten człowiek jest przyczyny nieszczęść Penhoela... a ja to wskazałem mu drogę do pałacu. Bo któżby inaczéj postąpił na moim miejscu? — zapytał zwracając się do starych gospodarzy. — Stanął u mnie... mówił mi o starszym bracie... przecież nie mógł tego zmyśléć i musiał gdzieś znać pana
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/311
Ta strona została przepisana.