i słychać tylko było w oddaleniu tentent rumaków.
— Czy było późno? — zapytał Stefan.
— Była jedenasta w nocy.
— Czy tego dnia Pontalesowie byli w Redon?
Roger uderzył się w czoło.
— Nasuwasz mi myśl! — zawołał — Pontalesowie byli w Redon.
— Lecz czyliż to one były? — rzekł malarz.
— Przekonasz się... niepodobna ich było doścignąć... Biegnąc jak opętany dążyłem do pałacu. Stanąwszy przy przewozie, zapytałem Benedykta czy się kto nie przeprawiał wieczorem.
— Nikt — odpowiedział.
To mi ulżyło; zdawało mi się żem marzył. Jednakże stanąwszy w pałacu, chciałem się przekonać... zamiast udać się na spoczynek, zaszedłem mimowolnie podedrzwi pokoiku Djany i Cyprjany.
Przyłożyłem ucho do otworu zamku. Nie słychać było żadnego szelestu.
One śpią zapewnie — myślałem... biedna Cyprjanna... jestem szaleńcem.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/321
Ta strona została przepisana.