Pomimo tego, moja ręka oparła się mimowolnie o klamkę i rzwi się otworzyły. Cofnąłem się strwożony moim postępkiem.
Następnie zatopiłem wzrok w pokoju... Promienie księżyca oświecały oba łóżka próżne...
— Czy to wszystko? — zapytał Stefan.
— Czy to wszystko... — poszepnął Roger — czegóż chcesz więcej?
— Ja im ufam... — mówił malarz.
— I ja także! — zawołał Roger — ufam jej... bo kocham ją tak bardzo...gdy ją widzę uśmiechający się przy mnie, to jej wierzę... zdaje mi się że mnie sen przykry ogarnął... lecz gdy sam jestem, przypominam sobie i cierpię... Nie raz chciałem mówić i prosić jej o wytłumaczenie... lecz ona zdawała się odgadywać myśl moją... jej spojrzenie uśmiechające spoczywało na mnie wypogodzone i spokojne... wiem iż nigdy nie ośmielę się jej badać.
Tak rozmawiając, szli po chodnikach ogrodu, oddalając sie instynktownie od salonu balowego, gdzie goście byli zgromadzeni. Roger był smutny; Stefan powściągał swoje
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/322
Ta strona została przepisana.