Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/331

Ta strona została przepisana.

wem zdarzeniem, musiały się ukrywać dawne i tajemne udręczenia.
Blanka wsparła swoją powabną główkę o zaplecznik berżerki.
— To nic... poszepnęła pani z udaną swobodą, tłumiąc w sobie łkania — gdzież cierpisz moje dziecię?
Poczém obróciwszy się do stryja Jana który się o drzwi opierał, dała mu znak ażeby się oddalił.
Starzec wyszedł nic nie powiedziawszy.
Blanka pozostała sama z matką, która nie tylko w obecności stryja przymuszała się do uśmiechu, albowiem teraz jej spojrzenie było jeszcze łagodniejsze.
— Podnieś się cokolwiek — szepnęła — może jesteś zbyt ściśniętą?
— Oh nie!... mówi Blanka — wiesz dobrze mamo że rozpuszczono moją suknię przed kilku dniami.
— Cóż ztąd jeżeli jesteś cierpiącą.
— To nie to... odpowiada dziewica — rosnę to prawda moja matko, lecz w przeciągu dni czterech nie mogłam utyć... czyś nie cierpiała podobnie będąc panną?