Pani spuściła oczy i nic nie odpowiedziała.
— Mój Boże! — mówi Blanka przyciskając obie ręce do swych piersi, zdaje mi się że masz słuszność mamo... jeżeli tak daléj będzie, to będę musiała nosie suknie puszczane jak pani Kerbichel... jestem bardzo nieszczęśliwą...
— Dziecko! — rzekła pani — potrzeba pocierpieć cokolwiek ażeby być wysoką i dorodną panną.
— Moje siostry Djana i Cyprjana są wysokie i bardzo piękne... a jednakże nie widziałam ich nigdy cierpiącemi.
— Bo sobie nie przypominasz moja biedna Blanko.
Dziewica wydała westchnienie w którym przebijała się bardziéj zalotność dziecinna jak cierpienie.
Gdy się cokolwiek podniosła, matka zaszła z tyłu i odpięła haftki jej sukni; a dodostrzegłszy niezwyczajną postawę córki, nie potrzebowała się powściągać.
Uśmiech zastąpiony został przez smutek ponury i zniechęcenie.
Znać było po sukni Blanki że była roz-
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/332
Ta strona została przepisana.