Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/334

Ta strona została przepisana.

Oddychała z roszkoszą.
Wzrok Marty śledził biodra córki, pod któremi fałdy koszuli spłaszczyły się i przylgnęły niejako do ciała przygniecionego parciem fiszbinów. Poczém zmierzyła okiem odległość dwóch części, gorsetu jakby chciała zbadać przyczynę siły rozciągającéj.
Przed chwilą gdy suknia była jeszcze zapiętą, Blanka miała kibic właściwą młodej panience, lecz ta pozorna zgrabność była wypadkiem elastycznego naciskania gorsetu kslztałcącego jej biodra.
Gdy prężenie ustało, kibić wydawała się niekształtną.
Pani wzniosła oczy do nieba, łza spłynęła po jej licach. Rzęchy można, iż ją dręczyła myśl nieznośna, z którą walczyła pomimowolnie.
— Cóż ci to matko? — zapytała Blanka.
Pani otarła żywo powiekę, poczém odgarnąwszy z czoła Blanki włosy, złożyła pocałunek na jej czole.
— Mówiłam ci moja córko — rzekła — że ci nic nie będzie... młode panienki podlegają po-