Pani zamyśliła się nagle, jéj podejrzenia nie zwracały się w tę stronę. Przypomniała sobie dopiero bladą twarz Wincentego i jego duże oczy zawsze prawie zwrócone na Blankę.
Przez chwilę milczała jej serce było ściśnięte.
— Wincenty!... — szepnęła nie wiedząc sama co wymówiła. — Czyś się znajdowałała z nim kiedy sam na sam?
Blanka rozśmiała się.
— Codziennie pozostawaliśmy z sobą sam na sam.
— Codziennie! — powtórzyła Marta machinalnie.
— I mówił ci też kiedy że ciebie kocha?
— Nie śmiał.
— Nigdy ci tego nie powiedział?
— Nigdy.
Przez chwilę pani mniemała że odkryła tajemnicę, lecz tajemnica stawała się bardziej niedocieczoną jak przedtém, gdyż Blanka nie mogła kłamać.
I w miarę jak badanie postępowało, pani doznawała trudności posuwać go daléj.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/342
Ta strona została przepisana.