Dotąd Blanka nie odgadywała powodów tych pytań czynionych w wesołym sposobie, lecz jedno słowo więcéj, mogło obudzić jej baczność.
A jednakże potrzeba się było dowiedziéć.
— Biedny Wincenty! — mówiła pani usiłując wezwać przypadek na pomoc — już dawno jak nie dał o sobie wiadomości.
— Oh tak! — westchnęła Blanka — pięć miesięcy... to bardzo długo.
Liczyła miesiące. Pani przypatrywała się jéj ukradkiem. Jéj piękna twarz była spokojną i zaledwie odznaczała lekką barwę melancholii.
Nie można się było omylić, że jeżeli serce Blanki. silniej uderzało na wspomnienie Wincentego, to pochodziło z dziecinnego przywiązania prostodusznego i zarazem niewinnego. To mogło z czasem zamienić się w tkliwe uczucie, lecz nie było to jeszcze miłością.
— Widzisz więc — mówiła pani bawiąc się z jej włosami — żeś ukrywała przedemną tajemnicę.
— Gdybym wiedziała że to jest dla cie-
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/343
Ta strona została przepisana.