dącéj w końcu ogrodu... czy mnie słuchasz mamo?
Pani słuchała z uwagą i trwogą. Odpowiedziała na ostatnie zapytanie uciśnieniem silniejszém.
Blanka tak daléj mówiła:
— Miałam sen okropny... zdawało mi się że był przy mnie mężczyzna blisko, który mnie przyciskał do swych piersi... dusiłam się... czułam jego palący oddech na méj twarzy... czy mnie słuchasz mamo?
Marta zbladła jak trup, oczy jej były jak wryte i wyrażały głęboką rospacz.
Dziecię tak daléj mówiło:
— Śmieszna rzecz te sny... wiedziałam dobrze że spałam... a jednakże nie mogłam się obudzić.
— Cóś osobliwszego działo się ze mną, i nigdy nie doznawałam nic podobnego, ani przedtem, ani późniéj... lecz co jest dziwniejszym... że gdym się ocknęła, nie mogę tego powiedziéć czy to był dalszy ciąg snu mego... zdawało mi się że widziałam mężczyznę uciekającego pod szpalerem drzew.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/345
Ta strona została przepisana.