ażeby miały wzywać Rogera i Stefana do tych walk tajemniczych i śmiertelnych.
I choćby sto razy bardziéj kochały, nie przyszłaby im myśl porzucić rozpoczęte dzieło.
Przytém były chwile, w których spodziewały się odnieść zwycięztwo. Jakaż ich była radość podówczas. Ocalić pana w którego domu się wychowały i który udzielał przytułek ich ojcu; ocalić panią która konała cierpiąc nieznane katusze; panią którą tak kochały; nakoniec ocalić Blankę, biedne dziecię nad którem ciężyło wspólne brzemię.
Kiedy ich ta nadzieja ożywiała, nie widziały mnóstwa zawad które należało uprzątnąć, i ich serca upojone, drgały z radości przedwczesnéj.
Tu nadzieja ich utrzymywała odwaga do najwyższego stopnia posunięta nie byłaby dostateczną; potrzeba było omamienia.
Zupełna, nieświadomość życia i prostota wskazująca im w oddaleniu otwartą drogę pośród niebezpieczeństw, dzielnie wspierała naturę romantyczną ich-umysłu.
Wszystko od lat niemowlęcych usposabiało je do liczenia na cudowność.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/359
Ta strona została przepisana.