Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/369

Ta strona została przepisana.

codziennie zdawały się jéj błagać na kolanach, o cokolwiek przychylności.
Że Marta kochała swoją córkę bardziéj jak ich, nie można się temu dziwić, lecz ona lubiła stryja Jana? dla czegóż ta surowość oziębła, ile razy córki poczciwego starca zbliżały się do niéj.
Nie mogło to pochodzić z prostego dziwactwa. Osczercze języki utrzymywały, że pani była zazdrosny i że się wściekała według wyrażenia trzech gracji Babouin, że małe żebraczki są piękniejsze od Blanki. Lecz jakże przypuścić ażeby uczucie lak nikczemne mieściło się w wzniosłej duszy; tembardziéj że nie było czego zazdrośćić, gdyż Blanka właściwie zasługiwała na przezwisko anioła.
Niepodobna wyobrazić sobie postaci powabniejszéj cechującéj dziewicę. Lecz w rysach jéj twarzy cudownéj kształtności przebijała się jednostajność. Ogół jéj pieszczotliwego oblicza wyrażał leniwą ociężałość, która się spostrzedz dawała w chodzie, postawie i w każdém ruszeniu. Brakowało być może ponęt niewieścich jéj fizjonomji zbyt łagodnéj, zacierających się i gubiących