Marta nie mogła wytrzymać wzroku Djany, który był niemym pytaniem.
— Sadzisz więc że jestem bardzo nieszczęśliwy? — szepnęła spuszczając oczy.
I gdy Djana spóźniała się z odpowiedzią tą razą Cyprjana wymówiła z cicha:
— Oh! tak! bardzo nieszczęśliwy.
Pani oddaliła swoją rękę.
— Któż ci to powiedział? — zapytała odzyskując dawny obojętność.
Biedna Cyprjana zarumieniwszy się, zamilkła.
— Wy mnie śledzicie — odezwała się pani — nie raz to uważałam... zabraniam wam czynić to nadal!
Łza spłynęła po licach Cyprjany.
Djana spoglądała na panią smętnym i łagodnym wzrokiem.
— Jeżeli mnie kochacie — — mówiła dalej Marta zmieniając głos — proszę was moje dzieci nie pragnijcie się niczego dowiedzieć.
— Oh pani, pani!.. przerwała Cyprjana ze łzami — chceszże nam odjąć możność bronienia ciebie?
Marta okazała niespokojność.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/377
Ta strona została przepisana.