odpowiedziała Djana — dla tego téż każdy przemawia do nas z szacunkiem... ograniczają się tylko na mówieniu nam, że ten mężczyzna i ta kobieta są przyczynę wszystkiego złego... on to wiedzie pana do zguby... on to sprowadził do pałacu śmiertelnego wroga naszych rodziców... Pontalesa... którego syn przemawia tak jakby już był właścicielem dóbr Penhoela.
Djana przestała mówić. Pani zdawała się wachać.
— Czy nazwisko tego człowieka — rzekła spuszczając oczy — nie jest wspominane zarazem z mojém?
— W salonie być może... pomiędzy dawnemi poddanemi Penhoelów, któżby się ośmielił łączyć nazwisko znienawidzonego człowieka podobnie jak szatan, z nazwiskiem kobiety, którą wszyscy czczą jak świętą.
Inne zapytanie cisnęło się do ust pani. Djana je odgadła i odpowiedziała z cicha:
— Nic nie słyszałam w tym względzie... lecz Cyprjana...
Pani odwróciła się z żywością do ostatniéj.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/382
Ta strona została przepisana.