Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/386

Ta strona została przepisana.

kaniem!.. nikt... oh! mój Boże! jakieś mnie ukarał!...
Djana i Cyprjąna stały oniemiałe z zadziwienia. Spoglądały natężonym wzrokiem na panią na której licach występowały płomieniste rumieńce, w oczach błyszczał niezwykły ogień.
W ich zadziwieniu, malowała się trwoga równie jak nadzieja.
Słyszały silne uderzenia serca pani, któréj ręce drżały.
— Słuchajcie mnie — rzekła Marta — nadeszła chwila... muszę wam wszystko wyznać... czy wiedzą która z trzech córek Penhoela najlepiéj jest kochaną... słuchajcie... słuchajcie... Oczy biednéj kobiety łzy roniły, jej serce krwią się zalewało. — Gdy spicie, czy się wam kiedy pokazuje we śnie wasza matka?
Djana usiłowała coś zrozumieć. Cyprjana słuchała jak ze snu ockniona.
Zanim zdołały odpowiedzieć, pani przemówiła cichym głosem, powodząc obłąkanym wzrokiem:
— Biedna kobieta!.. biedna matka!.. słuchajcie!....
I zatrzymała się; usta jéj pozostały otwar-