te, zachwiała się na nogach, jéj lica pokryły się śmiertelny bladością.
Siostry ledwo ją zdołały przytrzymać. Pochyliła się osłabiona i martwa w ich objęcia.
Złożyły ją na sofie. Lubo oddychała, zdawało się że umarła, tak dalece jéj wszystkie członki zlodowaciały.
Przez kąilka chwil dziewice uwijały się przy niéj. Następnie wydała westchnienie; wzrok jéj zwrócił się na Cyprjanę i Djanę, które z trwogą na nią spoglądały.
— To wy... dla czego nie tańczycie?...
Jéj głos był spokojny i obojętny.
Dziewice nie wiedziały co odpowiedzieć.
— Czy się już bal skończył? — zapylała Marta.
Pomiędzy obecny oziębłości i poprzednim goryczkowym napadem, była dziwna różnica.
Oczywiście że sobie nic nie przypominała; Djana ośmieliła się. Ująwszy rękę Marty, pocałowała ją z uszanowaniem.
— Już dawno jak tu jesteśmy — szepnęła, — mówiłyśmy o tobie i o niebezpieczeństwie grożącém twéj córce...
Marta uśmiechnęła się z nieufnością.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/387
Ta strona została przepisana.