do ławki z darniny, niknęło przez pół ukryte pod gęstwiną krzaków.
Nawzajem, można było dostrzedz inne przejście w przeciwległym kierunku, wiodące do małéj ścieszki, pionowo wijącéj się od brzegu wody.
Wieża wznosiła się bezpośrednio nad chatą Benedykta Haligana. On to wydeptał tę ścieżkę pomiędzy krzakami, przychodząc codziennie modlić się w miejscu niegdyś ulubionym pana jego.
Benedykt napawał się tém wszystkim co lubił: naturą okazałą i ponurą, wspomnieniami smutnemi i myślami o śmierci.
Obecnie gdy choroba i wiek przykuwały go do tapczanu, najmocniej żałował godziny, którą zwykł spędzać poprzednio co wieczór klęcząc pod wieżą.
Cyprjana i Djana usiadły na ławie z darniny.
— Bóg mi jest świadkiem — mówiła Cyprjana — że nie pomyślałam nigdy ażeby się cofnąć... lecz jesteśmy zbyt słabe moja biedna siostro, a oni zbyt przemożni... przez chwilę sądziłam, że się zatrwożą wieścią
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/398
Ta strona została przepisana.