nigdy chęci do gry. Nigdy nie proponował partji i codziennie Penhoel musiał go prosić uprzejmie ażeby p. Robert raczył wygrywać od niego luidory.
To cięgle szczęście nudziło go zamiast sprawiać mu przyjemność, tak dalece był bezinteresownym. Ile razy zmuszony był napełnić kieszenie pieniędzmy Penhoela, nie mógł powściągnąć oznak niezaodowolenia.
Penhoel upierał się z zajadłością szulera ogranego. Od lat trzech przegrał znaczne summy.
Chciał się odegrać. Na tym stoliku kolejno znikały: folwarki, młyny, lasy, składające spuściznę po ojcu; pragnął więc to wszystko odzyskać.
Codziennie nadzieja jego rozbijała się o wyrocznią nieubłaganego losu; lecz cóż jest w stanie osłabić uporczywą nadzieję gracza?
Penhoel zasiadał nazajutrz w tém samém miejscu gdzie w dniu wczorajszym jego ręka chciwa i drżąca, badała wyrocznię zawsze nieubłaganą. Przez kilka godzin tak siedział mając ogień w piersiach i pot na czole; ciągle
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/416
Ta strona została przepisana.