przegrywał, dopóki Robert, czuły i dobry młodzieniec, wzruszony politowaniem nie odmówił mu grać dłużéj!
Robert wygrał partję i Penhoel szukał wgłębi kieszeni przed chwilą napełnionéj, kilku luidorów które mu pozostały.
— Dałbym 20 luidorów żebyś pan wygrał — rzekł p. Robert — szczęście podobne mojemu jest niepojętym i w końcu nudzi.
Penhoel podał swoją szklankę, którą Lola napełniła.
— Mówią, że nie można być zarówno szczęśliwym w grze i w miłości — szepnął młody Pontales.
Margrabia mrugnął na niego z znaczącém napomnieniem.
— Lubo trzymam za p. de Blois — odezwał się z uprzejmością dobrotliwą którą się odznaczał — to jedynie dla tego, ażeby się szczęście odmieniło memu przyjacielowi... odsuń krzesło wice-hrabio, mówią że to los zmienia.
Penhoel popchnął krzesło po podłodze, powodując się przesadną niedorzecznością, właściwą graczowi tracącemu przytomność.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/417
Ta strona została przepisana.