Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/418

Ta strona została przepisana.

Brwi jego zmarszczyły się gwałtownie, oddech tłumił się w piersiach; nie przemówił słowa.
Stary margrabia nie dość że udzielił zbawiennéj rady przyjacielowi, lecz nadto przestawił lichtarze na stole i odwrócił stół cokolwiek.
Dzięki tym manewrom klassycznym — niepodobieństwem było, przyznać należy, ażeby się szczęście nie odmieniło.
Penhoel znów przegrał.
Stary margrabia złożył ręce ze zniechęceniem.
— To jest szaleństwem opierać się, gdy djabeł się wmięsza! — pomruknął.
Penhoel tym czasem szperał po kieszeniach w których już nic nie było.
— Trzydzieści ludwików na słowo!... — odezwał się dźwięcznym i poważnym głosem.
Były to pierwsze wyrazy które przemówił od godziny.
Oba Pontalesowie i p. de Blois, zamienili przelotne spojrzenia.
— Słuchaj Penhoelu — odpowiedział Robert — wiesz dobrze, że niechciałbym ci