niem... jeszcze po jednej szklance Błażeju.., a potém do dzieła.
Nalawszy w szklanki, podniósł swoję jak do spełnienia toastu.
Spoglądał wtedy przez szyby okna na port S. Mikołaja i wioski departamentu Niższej Loary, które się rozciągały niedościgłe wzrokiem po za rzeką Vilaine. Jesienne słońce przed zachodem oświecało czerwonawym światłem ten krajobraz.
Robert zachwycony był nagłą myślą.
— Kraj jest niewdzięczny dla biedaków, to prawda — pomruknął — lecz ja tu widzę grunt dobry i piękne domy... rozsądny człowiek może tu żyć tak swobodnie jak ryba w wodzie... kto wie czy który z tych domów nie należy do poczciwego p. Penhoel.
Błażej nie mógł powściągnąć uśmiechu.
— Nie wiem co zamierzasz — rzekł — lecz znam to, że umiesz rozpocząć zręcznie intrygę... i mam nadzieję... poczciwy wieśniak... zdaje mi się że go widzę.
— I ja także.
— Ma 50 do 60 lat.
— Raczej 60.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/42
Ta strona została przepisana.