Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/420

Ta strona została przepisana.

grabią ojcowskim głosem — cała parafia krzyczałaby na ciebie... odłóż pół godziny dla dopełnienia obowiązku... a potem damy ci rewanż.
— Ponieważ chcesz tego koniecznie!... — dodał Robert który go wyprowadzał za drzwi.
Nim wyszedł skinął na Hivena ażeby pozostał.
Wieśniacy oczekiwali na dziedzińcu folwarcznym. Sobótka zapaloną była za pomocą pochodni niebieskiej z liljami.
Gdy płomień wznosił się ogarniając drzewo, Penhoel porzuciwszy pochodnię, błąkał się pomiędzy tłumem szukając nadaremnie swoich partnerów. Wieśniacy oddawali mu ukłony, lecz on nie zwracał na nich uwagi.
Gdy poczciwy ojciec Géraud zbliżył się do niego dla złożenia mu winnego uszanowania, on zapylał go z roztargnieniem:
— Czy nie widziałeś pana Roberta de Blois.
Poczém odwrócił się nie czekając odpowiedzi oberżysty, który wzruszywszy głową pomruknął: