Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/427

Ta strona została przepisana.

— Teraz jest koniec sierpnia — rzekł Penhoel.
— W przeciągu dwóch miesięcy i dni jedenastu można dokazać wiele rzeczy p. wice-hrabio... w przypadku, gdyby podobało się panu sprzedać pałac, mógłbym dziś jeszcze wybadać Pontalesa.
Penhoel wstrzymał się z odpowiedzią. Nakoniec przemówił z podniesioną głową i głosem stanowczym. Zdawało się że iskierka dawnej energii w nim się ocknęła.
— Zabraniam ci wspominać o tém więcéj! — rzekł. — Nie wiem jaki los Bóg mi przeznacza, lecz dom w którym się moja jedyna córka urodziła, nie będzie sprzedany z méj przyczyny.
— Dobrze pan mówisz — zawołał Makreofal z rozrzewnieniem. — Pan jestéś prawdziwym szlachcicem i spodziewam się że wszystko pójdzie dobrze.
— Pozostaw mnie samego — odezwał się Penhoel.
Makreofal powstał, lecz nim opuścił pokój, przemówił jeszcze: