Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/438

Ta strona została przepisana.

— Lecz czyli nie można się tu dostać inną stroną? — zapytał Pontales.
— Spojrzyj pan! — odpowiedział Makreofal — oto mur 30 stóp wysokości i spadki pionowo... proponuję zawiesić posiedzenie.
Znów usunął gałęzie i wydał westchnienie zadowolenia ujrzawszy firmament nad swoją głową.
Był to dzielny zuch! Pontales raz jeszcze przejrzał wszystkie zakątki, i powrócił na drogę.
Hiwen odzyskał poprzednią odwagę.
— Oprócz duchów — rzekł — jest wszakże jeden człowiek który lubi przebywać tu w tej porze.
— Któż taki?
— Stary warjat Benedykt Haligan... były przewoźnik przy porcie kruczym... lecz spodziewam się że tu więcéj nie przybędzie, gdyż jest konającym... Ah! panie margrabio! jakże są zmienne losy ludzkie, gdy stary kommandor siadywał na tej ławeczce darniowej, był głową znakomitej rodziny... dzisiaj... biedny Protazy Hiwen, niechciałby być na miejscu Penhoela!
— Biedny Protazy Hi wen — rzekł Ponta-