Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/445

Ta strona została przepisana.

był również nieszczęśliwym jak zwykle... to dziwna, jak los prześladuje mego biednego przyjaciela... zanim podłożył ogień pod sobótkę, przegrał ostatniego luidora... powinnaś pani użyć twego wpływu, ażeby go wyleczyć z téj obrzydłéj namiętności.
— Przed trzema laty — odpowiedziała Marta — nie można było przegrać luidora w grze, którą się bawiono w domu Penhoela.
— Ah! ah! zmieniła się postać rzeczy... w téj grze, którą się bawi Penhoel, nic łatwiejszego jak przegrać folwark lub kilka morgow lasu.
— Jaki ton! — pomruknął Pontales. W tym Robercie jest cóś łotrowskiego i pańskiego.
— Lecz jakim sposobem mógł nakłonić panią do przechadzki w tym miejscu i o téj godzinie? — przemówił Hiven.
Marta coś odpowiadała głosem słabym i drżącym.
Robert mówił daléj:
— Nie obwiniaj mnie pani... nie raz wyrzucałem mu te dwie wady... można grę lubić i pić... lecz on gra jak nowicjusz, a pije jak szewc!