Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/447

Ta strona została przepisana.

nemi rękami i pochylony głowę, jej oddech był ciężki i przyspieszony.
Robert domyślił się, że w tém wzruszenia zachodzi jakaś tajemnica; pragnął wprawdzie ją zbadać, lecz zauważył, że do tego rodzaju zwierzenia, świadkowie byli zbyteczni, gdyż był pewnym że się ukrywają w gęstwinie.
— Droga pani — odezwał się — wypada mi wnosić z twego wzruszenia, że musisz być bardzo zagniewaną... w istocie niema o co, za kilka dni być może pomówiemy o twej córce...
— Dla czegóż nie teraz! — przerwała pani z żywością błagam pana, pomówmy teraz...
— Droga pani... przykro mi że muszę ci tego odmówić... obecna chwila nie jest stosowną do tego... pozwól mi raczej objawić ci przyczynę naszej wycieczki...
— Otóż to! — mruczał Makreofal — czy panny Baboin i pani Kerbichel nie miały słuszności.. może prawdziwie pani weszła w bliskie stosunki z Robertem...
— Świętoszki bywają najskłonniejsze do grzeszenia — odpowiedział Pontales — lecz ty panie Hiwen, który masz słuch bystrzejszy, winieneś cóś pochwycić z ich rozmowy.